Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ToRa z miasteczka Katowice. Mam przejechane 11852.45 kilometrów w tym 6598.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.01 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 104441 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ToRa.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2008

Dystans całkowity:841.02 km (w terenie 435.00 km; 51.72%)
Czas w ruchu:37:02
Średnia prędkość:21.31 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:84.10 km i 4h 37m
Więcej statystyk
  • DST 27.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 21.60km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spokojny przelocik z rzenka,

Środa, 30 lipca 2008 · dodano: 30.07.2008 | Komentarze 0

Spokojny przelocik z rzenka, dolinka, laskiem na Kostuchne i spowrotem na dolinke.
Po ciemku w lesie:D




  • DST 0.01km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzisiaj nic:)

Kompleksowy

Niedziela, 27 lipca 2008 · dodano: 27.07.2008 | Komentarze 0

Dzisiaj nic:)

Kompleksowy serwis, mycie, dokładne czyszczenie, rozebranie LX'a na części pierwsze, sprawdzenie czy pozostał prosty i pare innych pierdół;)

Kellys gotowy do dalszych wypraw:D




  • DST 206.00km
  • Teren 150.00km
  • Czas 09:45
  • VAVG 21.13km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice>Chudow>Knurów>Wilcze gardlo>Pławniawice>wyścig z czasem

Sobota, 26 lipca 2008 · dodano: 26.07.2008 | Komentarze 4

Katowice>Chudow>Knurów>Wilcze gardlo>Pławniawice>wyścig z czasem Toszek>moje błądzenie Płuźnica wielka>Kotulin>Ligota Toszecka>Niekarmia>Poniszowice>w poszukiwaniu ekipy na zbiorniku Pławniowice>Pyskowice>Zabrze>Bytom>Chorzow>Katowice

Wycieczka totalnie wykańczająca, nawet nie fizycznie tylko psychicznie;)

Początek wycieczki był piękny, wstałem trochę za późno i musiałem pylać do Katowic na rondo w 15min... da się zrobić:D Droga mokra ale nie padało wiec prędkość przelotowa była całkiem dobra.
O godzinie 7:00 spotkanie pod Spodkiem z rzenką, kiperrem, Autsajderem i beblakiem... gadka szmatka i w drogę bo niema co się rozczulać;) Jeszcze nawet z Katowic nie wyjechaliśmy a Autsajder zaliczył dwie gleby z czego jedna była dość mocna bo miał zakrwawione kolana. Chwila odpoczynku, kolana pozaklejane to trzeba jechać dalej:) Droga praktycznie CAŁY czas prowadziła lasami które po dwóch dniach ulew była jednym wielkim błotnym pasem. Kałuż było tak dużo, że w końcu darowaliśmy sobie ich mijanie bo się nie dało... cisneliśmy przez las w błocie dość szybko:) Chwile potem cały rower, nogi, twarz i plecy były pokryte grubą warstwą błotka. Ciągle błądziliśmy, zawiodła mapa, intuicja a nawet GPS który wyraźnie się zgubił. Próbowaliśmy różnych dróg aż wreszcie się udało i wyjechaliśmy mniej więcej tam gdzie chcieliśmy. Mysliliśmy tak przez pare kilometrów bo nagle przejezdność drogi zmalała do zera!! Jechać się nie dało nic a nic wiec zostało prowadzenie roweru przez bagna, piach głęboki do kostek i jakieś dziwne wciągające błoto! Doszliśmy do torów kolejowych i zeszliśmy po skarpie;) Torami pojechaliśmy w stronę najbliższej drogi i podczas tej jazdy zaczął się mój największy dramat jaki przeżyłem na rowerze:/

Jadąc między torami po jakiś małych krzaczkach patyk wkręcił mi się w przerzutkę i urwał jej hak całkowicie eliminując możliwość dalszej jazdy:/:/
No i co teraz?? mam za sobą 100km, jestem na pustkowiu a najbliższy sklep rowerowy był w Toszku jakieś 20km:/ Kolega Autsajder lekko przekonany pożyczył mi swój rower(chwała mu za to) i wraz z rzenką która mnie nie zostawiła w potrzebie(jestem dozgonnie wdzięczny) pocisnęliśmy do Toszka po zapasowy hak a reszta ekipy rozwaliła się nad jeziorkiem:) Tempo do Toszka było max co mogłem z siebie wydusić, speed był niesamowity:) Hak kupiony(były z nim dość spore problemy ale o tym nie chce mi się pisać). Wtedy zaczęło padać:/ Umówiliśmy się z rzenką, że ja pojadę na max i naprawie rower zanim ona przyjedzie. Gość po drodze źle mi pokazał drogę w efekcie czego pojechałem DOKŁADNIE W DRUGĄ STRONĘ NIŻ MIAŁEM!!!!

Wtedy właśnie zaczął się mój dramat i horror... oberwanie chmury a ja na pustkowiu bez drzew i to jeszcze na wzniesieniu, napewno byłem najwyższym punktem w okolicy;) Cisnąłem tak błądząc w ostrym deszczu w akompaniamencie błyskawic na max możliwości. Chwilę potem zaczął padać grad!! jak boli po rękach to aż niemożliwe:/ wiał tak silny wiatr, że ledwo na rowerze można było się utrzymać... MASAKRA!!

Dopadł kryzys psychiczny, pierwsze, że naprawdę się bałem tych błyskawic bo wokoło byłem tylko ja na wielkich polanach, zgubiłem się, miałem dość daleko, padał taki deszcz, że ledwo cokolwiek widziałem i byłem przemoczony w 100%
No ale nic cisnąc trzeba i tak po 25km byłem już w znajomej okolicy;)

Jechałem przez las już w stronę ekipy(poinstruowany przez telefon)... jechałem jechałem aż nagle zobaczyłem najpiękniejszy widok jaki mogłem sobie wtedy wymarzyć, zjawisko tak cudowne, że kryzys przeszedł w pół sekundy. Była to rzenka która wyjechała mi na spotkanie, jak ją zobaczyłem to normalnie nothing else matters;) Cieszyłem się jak dziecko:D:D
Potem poprowadziła mnie do ekipy niczym zgubioną owieczke;) Rower naprawiłem w 5min, napiłem się piwka(cudowny smak, dzieki kiperr) i po chwili krótkiego odpoczynku(kto przyjeżdza ostatni ten najkrócej odpoczywa;P) pojechaliśmy wg ustaleń do Pyskowic na autobus do Bytomia. Dojechaliśmy ALE NIE!! autobusem nie pojechaliśmy, tak dobrze się jechało, że pocisnęliśmy do samego Bytomia potem Chorzowa i na Katowice:)

Wyjazd o 6:30 – 22:30
Dystans ponad 200km co samo w sobie nie robi na mnie już wrażenia ale w TAKIM TERENIE I POGODZIE 200km+ to było coś wyjątkowego!

Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem, pokazało mi to, że na rowerze nie tylko forma jest ważna ale też odporność psychiczna:) Każdy przeżywał w pewnym okresie jazdy swój kryzys.

Specialne pozdrowienia dla rzenki, naprawdę Twoja pomoc, samo to, że tam byłaś uratowało mnie z opresji:D dzięki, dzięki, dzięki:D


Foty:)

1. Spotkanie pod Spodkiem 7:00:)


2. Gleba i opatrywanie Autsajdera:)


3. Speed lasem.


4. Błotko, kałuże, potem to już było wszystko jedno;) 100% mokry, przykryty warstwą błota co za różnica;)


5. rzenka z gracją przemierza polanke:D


6. Ekipa dzielnie się trzyma, jeszcze w miaręczysta i prawie sucha;)


7. Jeszcze w miarę czysty i suchy... jeszcze mogę:D


8. Odpoczynek pod zameczkiem, posiłek, piciu:)


9. planowanie strategicznych punktów przejazdu;)


10. Pamiątkowa fotka całej ekipy:)


11. i dalej w drogę.


12. Wszyscy zadowoleni... jeszcze;P


13. Zgubieni w lesie, gdzie jest droga??


14. Mina rzenki mówi sama za siebie;)


15. błoto, woda i las... idealne połączenie:D


16. Jakaś dziwna maź błotna... lepiej się nie zatrzymywać;)


17. bo jak się zatrzymasz to wygladasz tak:D noga kiperra:)


18. podstawa to dobry humor...


19. ... i super towarzystwo:D


20. nasze bajki:D


21. w tunelu aerodynamicznym miło, lekko, ciepło i przyjemnie:)


22. BARDZO ryzykowne zdjęcie które prawie skończyło się glebą prosto w kałużę błotną;)


23. jazda bez kompromisów;)


24. to co najważniejsze, uśmiech na twarzy:D


25. znowu zgubieni, na szczęście rzenka to znakomity nawigator:D


26. po przejeździe w terenie


27. przegięcie, błoto które wciągało całe buty, kałuże o głębokości do piasty, ogólny bajzel... nie da się jechać i tak pare km:/


28. to co wyżej zmieniło się w kopny piach po kostki:/


29. beblak i Autsajder na drodze przez meke;)


30. Mój koszmar, urwany hak... załatwienie części ~3h w deszczu, gradzie i burzy, koszt części ~xx zł, założenie i odzyskanie napędu BEZCENNE!!!


31. przyczyna mojego koszmaru.


:)




  • DST 33.50km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 16.61km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejny full relaks z rzenka:)

Poniedziałek, 21 lipca 2008 · dodano: 21.07.2008 | Komentarze 0

Kolejny full relaks z rzenka:)
Tempo baaardzo spokojne. Trasa przez lasy w okolicach Murcek, potem na halde gdzie byl zachod slonca... jak romantycznie;P Nastepnie pociesnelismy gdzies sciezka przez las... troche zboczylismy z zaplanowanej drogi i przez dosc dlugi czas jechalismy sciezka ktora byla calkowicie zarosnieta:) Rogi na kierownicy odgarnialy paprocie i inne krzaki w tym pokrzywy:D NIe mam pojecia jak ale wyjechalismy w okolicach sciezki zdrowia:) Reprezentacyjny przejazd przez dolinke 3 stawow i ja pojechalem droga na gisz a rzenka do siebie:)
Trasa super, zapuszczona sciezka:D

1. rzenka zapatrzona gdzies w dal... na zachod slonca;)


2. aaa wjechalismy na halde.. udalo sie:D




  • DST 49.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:30
  • VAVG 19.60km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad z rzenką do parku

Niedziela, 20 lipca 2008 · dodano: 20.07.2008 | Komentarze 0

Wypad z rzenką do parku chorzowskiego jako totalni cywile(koszulki i zwykle spodenki) zeby rozprostowac nogi po wczorajszym wyjezdzie, tempo bardzo spokojne. Potem jak to przystalo na niedzielnych rowerzystow zjedlismy w parku lody i pojechalismy do rzenki na narade. Rzenka nakarmila mnie, napoila i w ciemnosciach smignalem do domu. Full relaks:D




  • DST 204.51km
  • Teren 140.00km
  • Czas 09:36
  • VAVG 21.30km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice>Pszczyna>Cieszyn>Pszczyna>Katowice

Godzina 7:00 wyjechałem

Sobota, 19 lipca 2008 · dodano: 20.07.2008 | Komentarze 2

Katowice>Pszczyna>Cieszyn>Pszczyna>Katowice

Godzina 7:00 wyjechałem z domu, troszeczke padał deszcz wiec nie było problemu z zaspaniem;) Pojechałem na miejsce spotkania pod hałde na Murckach gdzie ok 7:40 przyjechała reszta ekipy w składzie: rzenka, kiperr i Autsajder. Szybki zjazd w strone Tychów i po chwili pierwsza guma, kiperr szybko sie uwinal(widac, ze ma doswiadczenie);P reszta trasy do Kabióru była asfalcikiem, bardzo ladne tempo. Dalej pojechalismy super zaplanowana przezemnie trasa lasami na Pszczyne ale troche pobladzilismy:P W pszczynie bylismy gdzies 9:45 i tam dojechalismy do domu Rogatki, zjedlismy ciasto(bardzo dobre) i nastala nagla potrzeba smarowania wszystkich lancuchow;) Potem poszlo, Pszczyna>>Skoczów a tam dłuższy postoj relakcacyjno-konsumpcyjny;) Naladowani nowa energia i po zakupieniu wody(koniecznie >1800;P) pojechalismy dalej na Cieszyn. Wpadlismy na GreenWay' i tak cisnelismy na Cieszyn... gdy pojawil sie las i lekki zjazd ja i kiperr nie mogac sie powstrzymac pocisnelismy na max...ahhh adrenalinka:) Bylo tych zjazdow pare i max speed 67,7km/h ale bylo by wiecej gdyby nie auta. Trasa ciezka bo sporo podjazdow, niektore dosc strome i to w pelnym sloncu ale po to sa zeby je pokonywac:D Dotarlismy do Cieszyna, postoj na rynku a potem w parku, jedzonko, zakup wody(>2000;P;P) i powrot. Jak jechalismy to raczej nikt nie wie;) Sam wyjazd z Cieszyna odbyl sie przy predkosci 60km.h wraz z kiperrem wiec ekipa Śląsk pokazala klase:D Odstawilismy Rogatke do Pszczyny i DAWAJ na Katowice. Pozno to i tempo bylo mocno podkrecone, przejazd znakomity z bardzo dobrym czasem:) Potem mialem dodatkowego powera bo szukalem stacji benzynowej bo mi sie cos chcialo;P Za Tychami podjazd ktory mi bardzo dobrze wszedl:) Po drodze spotkalismy stado dzikow z mlodymi, ciekawy widok:) Bylo ciemno, lampka ledwo swiecila ale pocisnelismy na dworzec PKP na kebaba i na tym odcinku nie bylo zmiluj podjazd na blacie przy max predkosci:) Kebabik jakos nie najlepiej wszedl ale trudno. Zaczal padac spory deszcz, odprowadzilem rzenke pod dom(znowu spotkalismy dziki) i sam pojechalem do domu, przez dolinke(o 23 pusta). Na koniec przemoczony, majac za soba >200km, usmiechniety i dumny z siebie szybki prysznic i spac. Wycieczka byla najlepsza czynnoscia jaka wykonalem w tym i tamtym roku, nie zapomne chyba nigdy mojego pierwszego dystansu 200km+ :D

1. po 15km kipper juz naprawia sprzecior, zlapal chlopak gume. Wszyscy stoja i patrza a jeden pracuje:)


2. Nagle w Pszczynie wszyscy musieli smarowac lancuch;P


3. Zwarty i gotowy;)


4. Ekipa na trasie.


5. zdjecie w technologi "zrob je sobie sam";P jezioro goczalkowickie


6. ekipa nadaza;)


7. droga do nikad;) a jednak nie;P


8. kolejne dziwne zdjecie z cyklu jeden cos robi a reszta patrzy;) przerwa na ciacho:D


9. pogaduchy z rzenka:D


10. chyba przegialem z tempem;P


11. wszystko to co mozna spotkach na wiosce;)


12. postuj po ostrym podjezdzie w pelnym sloncu


13. cala ekipa a w tle Cieszyn:)


14. Cieszyn i wszyscy sie ciesza:D


15. za rzenka przez wenecje;)


16. park w Cieszynie przerwa na papu i piciu:)


17. sprawdzenie dystansu, sredniej, czasu i w droge:)


18. troche wyczerpujacy podjazd z Cieszyna


19. Piekne widoki;D


20. znowu sie zgubilismy, bardzo sie tym przejmujemy;)


21. powrot do Pszczyny, zostalo ~40km a poszlo ~160:)


22. ciemno sie robi, las a tu domu nie widac;)


23. upragniony kebab w Katowicach po 200km jazdy:D


24. serwis na trasie, serwisowana rzenka, obsluga serwisu ToR:D


Specialne pozdro dla rzenki, kiperra, Autsajdera i Rogatki:)




  • DST 48.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:33
  • VAVG 18.82km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spotkanie rzenki, Asi i mnie

Czwartek, 17 lipca 2008 · dodano: 17.07.2008 | Komentarze 0

Spotkanie rzenki, Asi i mnie na Murckach.
Trasa wybierana spontanicznie, lasami murckowskimi, po haldach, przez las do s. Barbara>Janina>sciezka zdrowia na dolinke 3 stawow, zaczelo padac i tam zaczelismy sie odprowadzac, najpierw Asia do centrum Katowic, potem rzenka no i jako, ze zostalem sam musialem pylac po ciemnym lesie(bylo juz po 22) i w strugach deszczu:) Super sprawa:D
Trzeba powiedzec, ze rzenka jest wyjatkowo twarda dziewczyna, 2 gleby przez nie wypiecie z spd i jedna przez kraweznik ktora wygladala dosc powanie... ale dziewczyna z usmiechem na twarzy sie podniosla i pojechalismy dalej:D
Specialne pozdro dla rzenki i dla Asi, trzeba teraz wybrac sie na maraton:)
Zdjecia:
1. pierwszy przystenek;)


2. przeprawa


3. cisniemy sciezka


4. miasto, noca w deszczu




  • DST 63.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:37
  • VAVG 24.08km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzisaj 63km calkiem niezlym

Środa, 16 lipca 2008 · dodano: 16.07.2008 | Komentarze 0

Dzisaj 63km calkiem niezlym tempem, specialnie wybieralem podjazdy i cisnalem na max bo chcialem sie zmeczyc

Potem pojezdzilem po centrum Katowic, m.in plac wolnosci i na rynek, pare kolek(lubie jezdzic po miescie).


Komplikacja byla na samym poczatku, jechalem przez las dosc szybko i mialem lekko otwarte usta. Nagle, z nikad wpadla mi w nie osa i zaklinowala sie miedzy wargami(wyczulem na wargach jej segmentowy odwlok) KOSZMAR!!:/:/ panicznie probowalem ja wypluc ale ped powietrza nie dawal a ust otworzyc nie moglem bo by mi do pluc wleciala... ugryzla mnie cholera, taki bol!!!:( Awaryjne hamowanie, sprawdzenie co sie stalo... krew poszla z wargi. Bolalo jak cholera. Po 5 min mialem juz tak spuchnieta warge, ze ust do konca nie moglem zamknac Jakos pojechalem dalej, bolalo ale im mocniej cisnalem tym mniej o tym myslalem i po 60km mam lekko spuchnieta i rozcieta warge. Teraz bede mial uraz, jutro robie siatke na otwory wentylacyjne w kasku bo nie chce czegos takiego przezywac jeszcze raz:/




  • DST 158.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:45
  • VAVG 23.41km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trasa: K-ce>Porąbka>troche po okolicy>Góra

Niedziela, 13 lipca 2008 · dodano: 13.07.2008 | Komentarze 0

Trasa: K-ce>Porąbka>troche po okolicy>Góra Żar(czerwonym szlakiem, masakra)>Miedzybrodzie>K-ce

Wyjazd około 11(śpioch jestem), cały czas w pełnym słońcu. Było nie do wytrzymania gorąco, przez całą trase K-ce>Porąbka wiał mi wiatr w twarz, był dosłownie gorący. Zatrzymać się nie dało bo zbyt gorąco! Trasa pokonana bez wiekszych problemów chociaż ten wiatr troche mnie hamował.
W Porąbce czas na obiadek i uzupełnienie wody. Pokręciłem się po okolicy i wg postanowienia udałem na Żar. Wybrałem czerwony szlak od strony Porąbki i to była MASAKRA. Pierwszy raz używałem najniższego biegu i ledwo ledwo podjeżdzałem, miejscami mogłem już tylko prowadzić rower. Lało się ze mnie jak pod prysznicem i umierałem pare razy. Moment kiedy stanąłem na szczycie na płaskim chyba zapamiętam do końca życia
Chwila odpoczynku, pare zdjęć i strzała w dół asfaltem po drugiej stronie Żaru na Międzybrodzie. W czasie zjazdu pobiłem swój rekord prędkości, cisnąłem 77km/h Odpocząłem sobie bo poza dwoma przekręceniami pedałami to zjechałem do samego mostku w Międzybrodziu na luzie Piękny adrenalinogenny zjazd. Jako, że sił już prawie nie było no i późno się zrobiło trzeba było się zbierać do Katowic. W Międzybrodziu przejechałem na drugą stronę mostku i pojechałęm w strone Katowic.
Powrót był zarąbisty, do czasu Na horyzoncie wisiała potężna czarna chmura i co chwile widać było błyskawice... niesamowity klimat. Niestety ostatnie 15km już było w mocnym deszczu ale po 10min kiedy już byłem przemoknięty w 100% było mi to obojętne;)

Dystans całkowity: 158km
Vśr na trasie:28km/h Vśr w górach: ~8km/h;P
Obecny stan: niesamowicie zadowolony:D
















  • DST 52.00km
  • Teren 25.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

aaaaaaa dzisiaj tylko 52km

Środa, 9 lipca 2008 · dodano: 13.07.2008 | Komentarze 0

aaaaaaa dzisiaj tylko 52km ale ostatnie 20 to byl wyscig z kolega.
Kolega jest odemnie duzo lepszy. Przejezdzalismy po torach(jak sie jedzie od murcek w strone dolinki 3 stawow sa tory z barierkami "szykanami" w dole) kurde mijalem bokiem 2 bikerow i jakos mi nie wyszedl bunny hop i sie wywalilem tak nieszczesliwie, ze przednie kolo utknelo miedzy torami i sie skrzywilo:/:/:/
Taki fantastyczny wyscig, juz mialem prostą a tu takie cos, normalnie taka szkoda mi tego wyscigu bo byl zarabisty:)